środa, 3 lutego 2016
Rozdział Jedenasty - Powrót przyjaciela
Gdy kolejna śnieżka poleciała w stronę jej twarzy, szybko rzuciła się na ziemię. Kiedy jej przeciwnik zaczął się śmiać, a więc również zaprzestał ataku, blondynka z dzikim okrzykiem wskoczyła mu na plecy.
Zaskoczony Blaise prawie upadł, jednak szybko się zreflektował. Lekko podrzucił dziewczynę, aby łatwiej było mu ją trzymać, a ona wtuliła się w jego plecy.
- Jestem cała w śniegu - burknęła, niby niezadowolona.
- A co ja ci na to poradzę? - zaśmiał się, na co potargała go po kruczoczarnych włosach.
- Mogłeś dać mi chociaż trochę forów, a nie.. - prychnęła, ciesząc się, że chłopak nie widzi błąkającego się po jej twarzy uśmiechu.
- Żebyś się później jeszcze bardziej rozczarowała? - spytał ni to kpiąco ni to wesoło.
- Może bym wygrała! - uderzyła go w plecy i zeskoczyła na ziemię.
Zabini natychmiast odwrócił się w jej stronę, obdarzając ją łobuzerskim uśmiechem.
- Co chcesz w ramach zadośćuczynienia, moja księżniczko? - parsknął śmiechem i przyciągnął do siebie obrażoną dziewczynę.
- Nie jestem księżniczką - mruknęła, wlepiając wzrok w śnieg. Księżniczki kojarzyły jej się z obrażalskimi, rozpieszczonymi paniusiami. Nie chciała by Blaise ją tak postrzegał.
- Jesteś. - powiedział nachylając się nad nią i niby przypadkiem ocierając ustami o płatek jej ucha - Moją.
Dlaczego zrobiło jej się tak strasznie gorąco? I dlaczego, wbrew sobie, spojrzała prosto w jego ciemne oczy?
- Twoją?
Blaise puścił jej oczko.
- To co byś chciała?
Daphne doskonale wiedziała na co ma ochotę, ale obiecała sobie, że tym razem on ma zrobić pierwszy krok. Postanowiła więc się powstrzymać i zamiast tego nadstawiła jedynie policzek.
Zabini musnął lekko spierzchniętymi ustami jej policzek, a chwilę później przejechał po nim czubkiem nosa w kierunku jej warg. Nim jednak ją pocałował, dał jej chwilę na ewentualne wycofanie się.
Coraz cieplej. Za ciepło.
- Specjalnie to robisz? - spytała zachrypniętym głosem, gdy stali tak już chwilę.
- A jeśli?
Otworzyła oczy i spojrzała w ciemne, rozbawione tęczówki bruneta.
- To zobaczymy co powiesz na to - mruknęła i szybko odsunęła się poza zasięg jego dłoni.
Ona nie wykona pierwszego kroku. Nawet mowy nie ma.
- Tak nie wolno! - mruknął smutno Blaise, przybierając zraniony wyraz twarzy.
O nie Zabini, nie ze mną takie gierki!
- Powiedział ten, co zawsze gra fair! - zironizowała. Gdy chłopak gniewnie zmrużył oczy, szybko rzuciła się do ucieczki. Nie dobiegła jednak daleko, bo po chwili brunet wepchnął ją w wielką zaspę i przygniótł ją własnym ciałem.
- Teraz nie dam rady grać fair - mruknął, przenosząc wzrok w jej usta.
- To dobrze, bo ja też nie - odparła, gdzieś w trakcie gubiąc oddech.
Gdy zziębnięte usta Blaise'a odnalazły jej, znów poczuła to co poprzedniego wieczoru. Już dawno wiedziała, że przepadła, ale nie była głupia i widziała, że ona również nie jest mu obojętna. Musiała wreszcie przyznać to chociażby sama przed sobą. Zakochała się w Blaisie Zabinim i nie miała sobie tego za złe. Tak chyba powinno być, nieprawdaż?
Ogromny ból głowy zbudził Draco Malfoya, gdy na dworze już się ściemniało. Gdy lekko otworzył zmęczone oczy, dostrzegł, że nie jest sam.
- Nareszcie, śpiochu - westchnęła Pansy i niespodziewanie uderzyła go w głowę poduszką, którą zabrała z łóżka Blaise'a.
Draconowi zrobiło się głupio, bo miał nadzieję, że to jednak ktoś inny do niego zawitał.
- Hej Pans - zaskrzeczał i natychmiast zaczął się dusić. Miał w gardle istną pustynię.
- Chcesz eliksir na kaca? - postanowiła się chwilę z nim poprzekomarzać. Gdy Draco ukrył twarz w poduszce i wydał z siebie jakiś dziwny odgłos, który najwyraźniej miał być potwierdzeniem, przebiegły uśmiech wpłynął na jej usta. - To musisz go sobie wziąć pajacu! - krzyknęła nagle i szybko wybiegła z pokoju.
Nim blondyn zorientował się co robi, zerwał się z łóżka i słaniając się na nogach, oraz podpierając się wszystkiego po drodze, pobiegł za ślizgonką. Po drodze prawie spadł ze schodów, które prowadziły do Pokoju Wspólnego, ale gdy wreszcie się tam znalazł, szybko zamknął Pansy w swoich ramionach.
- Daj mi go w tej chwili - warknął jej do ucha. Zapewne chciał ją wystraszyć. Pansy jednak zbyt długo go znała, żeby nabrać się na jego denne sztuczki.
- Chciałabym, ale niestety już go nie mam - mruknęła smutno, wykorzystując to, że stojący za nią chłopak nie może dostrzec wpływającego na jej twarz uśmiechu,
Draco już chciał wybuchnąć gniewem albo płaczem, wszystko jedno w sumie, gdy nagle za jego plecami odezwał się kolejny głos. A on bardzo dobrze wiedział do kogo należy ten głos.
- Ale ja mam.
Puścił Pansy i szybko odwrócił się w stronę dziewczyny. Niecierpliwie wyciągnął rękę w jej stronę, więc zirytował się, gdy szatynka wciąż stała w tej samej pozycji, posyłając mu cwany uśmiech, który miał ochotę zedrzeć jej z twarzy raz na zawsze.
- Granger, daj - zażądał.
- Magiczne słowo - mruknęła niewinnie.
- Dziewczyno, jestem czarodziejem! Wiesz ile ja znam magicznych słów?! - Miał ochotę załamać ręce gdy z nią rozmawiał.
Uśmiech na twarzy gryfonki zastąpił grymas oburzenia. Jak śmiał na nią krzyczeć, gdy starała się mu pomóc? Szybko do niego podeszła i patrząc głęboko w te jego szare jak chmura burzowa oczy, wcisnęła w jego dłoń flakonik z eliksirem.
- Szkoda, że nie znasz tego najprostszego- burknęła i ruszyła w stronę wyjścia - Czekam za obrazem!-dodała, nawet nie odwracając się w jego stronę.
Co go obchodziło, że czeka? Nigdzie nie miał zamiaru iść. Już niemal zapomniał czym go tak wczoraj wkurzyła, a tu proszę! Jak widać, postanowiła mu przypomnieć.
- Jeśli oboje będziecie się ciągle na siebie obrażać, to nigdy nie dojdziecie do porozumienia - westchnęła Pansy, chyba już piętnasty raz tego dnia.
- A kto ci powiedział, że chcę się dogadywać z tą wariatką? - warknął Draco, zakładając ręce na pierś. Zupełnie zapomniał o eliksirze, który trzymał w dłoni. Ból głowy zastąpił gniew na tą upartą dziewuchę.
- Nie rób ze mnie idiotki Malfoy - odgryzła się Parkinson - I z siebie przy okazji też.
Hermiona stała pod tym głupim obrazem już chyba z półgodziny i powoli traciła cierpliwość, której i tak miała coraz mniej przez tego idiotę Malfoya. Dodatkowo musiała znosić obraźliwe uwagi tego starego i brzydkiego bazgroła.
- Moja piękna szkoła, skażona brudną krwią - biadolił Salazar Slytherin, opierając się czołem o berło, które postawił przed sobą.
- Jeszcze słowo - wydusiła przez zaciśnięte zęby dziewczyna.
- Gdybyś chociaż była ładna, to jeszcze mógłbym... - ciągnął dalej.
Hermiona nie wytrzymała i wściekła doskoczyła do ram, w których znajdował się mężczyzna.
- Ostrzegałam cię, ty żałosna imitacjo malarskiego talentu - warknęła, wbijając czubek swojej różdżki w stare płótno.
- I co mi zrobisz, brudna szlamo? - zapytał przez śmiech Salazar, chwilę wcześniej podnosząc na nią swój lekceważący wzrok - Jestem obrazem. - parsknął - możesz co najwyżej dorysować mi podbite oko.
- Silencio - mruknęła Granger, groźnie mrużąc oczy.
Zdziwiony mężczyzna nadal próbował coś powiedzieć, ale przez jego usta nic nie chciało się wydostać. Dlaczego nie uciszyła go wcześniej?
Gdy zza obrazu wyszedł Malfoy, pomimo ich kłótni, miała ochotę go ucałować. Nie chciała dłużej tu stać.
- Nareszcie - mruknęła i posłała mu zniecierpliwione spojrzenie.
- Nawet mnie nie denerwuj - burknął i wskazał na siebie kciukami - To nie zrobi się samo - dodał, uśmiechając się zwycięsko.
- To chyba dobrze - opowiedziała i ruszyła przed siebie. Po chwili chłopak zrównał z nią krok.
- Jesteś okropna. A gdzie właściwie idziemy?
- Do Dumbledore'a - odparła, ciesząc się, że postanowił zmienić temat - Do szkoły ma wrócić jakiś dawny uczeń, który wyprowadził się do Stanów na trzecim roku.
- Mówił może o kogo chodzi? - zapytał, zastanawiając się czy dobrze skojarzył fakty.
- Nie, powiedział, że to ma być niespodzianka. Zastanawiam się tylko o kogo chodzi, skoro razem z McGonagall robią mu takie wejście.
Nagle przez myśl przeszła mu dziwna myśl. Nie do końca pasowało to do opisu, ale może?
- A Wiewiór kiedy wraca?
Byli już na trzecim, zakazanym dawniej piętrze. Hermiona zagapiła się na moment, gdy zobaczyła okryte żółtą, zakurzoną taśmą drzwi. To właśnie tu uśpili Puszka i znaleźli Kamień Filozoficzny cztery lata temu. Jak to szybko minęło...
- Granger, biblioteka płonie! - krzyknął Malfoy, a gryfonka aż podskoczyła.
- Mój Merlinie, jak to?! - wrzasnęła, wytrzeszczając oczy. Natychmiast zerwała się do biegu, ale chłopak złapał ją za rękaw, przez co prawie się wywróciła. Wpadła prosto w jego ramiona.
- Jestem twoim Merlinem? Nie schlebiaj mi słonko - mruknął i wykorzystując to, że dziewczyna wciąż stoi tak blisko niego, tłumiąc śmiech zrobił z ust dziubek i przybliżył się do niej jeszcze bardziej. Nie mógł patrzeć na jej przerażoną minę i zwyczajnie wybuchnął śmiechem.
- Przestraszyłeś mnie baranie! - warknęła i odsunęła się od niego, po czym trzasnęła go w tył głowy.
- GRANGER! Moje włosy! - wrzasnął i złapał się za głowę.
- Tak samo okropne jak zwykle, nie bój się - odpowiedziała, mrużąc niebezpiecznie oczy. Draco zrobił to samo i przez chwilę mierzyli się wściekłym wzrokiem.
- Aż tak bardzo boisz się, że coś się stanie twojej jaskini? - zaśmiał się, ruszając do przodu.
- Nie Malfoy - mruknęła tonem, który kazał mu się zatrzymać i odwrócić - Boję się, że mógłbyś mnie pocałować - fuknęła, nie udając już miłej. Krew się w nim zagotowała.
- Nie martw się, tak nisko jeszcze nie upadłem - odpowiedział, mierząc ją lodowatym spojrzeniem.
Czuła, jak wszystkie mury, które ostatnio się między nimi rozpadały, odnawiają się z podwójną mocą. Dlaczego do cholery, wciąż musieli się kłócić?!
- Upadłeś o wiele niżej, pieprzony arystokrato - syknęła, wbijając palec wskazujący w jego pierś.
- Za to ty kopiesz dołek, głupia, uparta gryfonko - odparł niezwykle chłodno i znów ruszył korytarzem.
Zaskoczył ją. Znowu.
Była przekonana, że zwyzywa ją od szlam i mugolaków, a tu proszę, Co prawda już dawno przestał tak do niej mówić, ale była pewna, że tym razem się nie powstrzyma.
- Malfoy, przepraszam! - krzyknęła, gdy znikał już za zakrętem. Widziała jak ciężko wzdycha i ponownie odwraca się w jej stronę. Wcisnął zwinięte w pięści dłonie do kieszeni, a gołym okiem było widać, jak ulatuje z niego złość.
Szybko do niego podbiegła, ale gdy już to zrobiła, nie bardzo wiedziała jak ma się zachować. Ku jej zaskoczeniu Malfoy przysunął się do niej i przez dosłownie kilka krótkich sekund zamknął ją w sztywnym uścisku. Po jego minie wywnioskowała, że chyba zaskoczył nie tylko ją, ale też siebie samego. Postanowiła tego nie komentować.
- Pytałeś, kiedy wraca Ron - przypomniała, gdy doszli już na siódme piętro.
- Tak, ale jeśli mamy znów się kłócić to zostawmy to - opowiedział, już całkiem spokojnie.
- Jak chcesz - zgodziła się, bo i tak właśnie zatrzymali się pod kamienną chimerą, strzegącą wejścia do gabinetu dyrektora - W każdym bądź razie, na pewno nie chodzi o niego, nawet, jeśli z tymi Stanami to ściema. Wynegocjował z rodzicami, że wróci na początku lutego.
- Nie chcą żeby wracał?- zaśmiał się, ale nie dodał nic więcej - Znasz hasło? - dodał, gdy chimera spojrzała na nich znacząco.
- Pamiętałam - powiedziała marszcząc brwi - To było chyba... Ah tak! Lukrowane klopsy!
Posąg niechętnie ustąpił im miejsca, wpuszczając ich na schody, które zaczęły jechać w górę, gdy tylko na nich stanęli.
- Lukrowane klopsy? Blee - skrzywił się Draco, na co Granger tylko wzruszyła ramionami. - To jak z tym Łasicem?
- Możesz ograniczyć wyzwiska? To wciąż mój przyjaciel! - oburzyła się Hermiona, ale chyba tylko na pokaz. Nie ruszało jej, że Dracon wyzywał Rona. Nie była z rudzielcem jeszcze tak blisko.
- Oboje wiemy, że ci to nie przeszkadza. - zaśmiał się Malfoy i kilka razy zapukał do drzwi. - To jak?
Hermiona westchnęła i położyła rękę na klamce, gdy usłyszała zaproszenie.
- Boją się, że znowu mi coś zrobi - mruknęła tylko i pchnęła drzwi.
Wiedziała, że blondyn zaraz się przepchnie, ale on o dziwo nie zrobił tego. Lekko popchnął ją, by weszła do gabinetu, jednocześnie podkreślając słowo "znowu", tak, żeby tylko ona usłyszała.
Przy biurku stała Minerwa McGonagall, za nim zaś siedział Albus Dumbledore we własnej osobie. Gryfonka dostrzegła też jakąś osobę stojącą w cieniu, przez co nie mogła poznać jej twarzy. Ku jej zaskoczeniu, w jednym z foteli naprzeciw biurka, leżał - bo, że siedział nie można raczej powiedzieć - rozwalony w cztery strony świata Blaise Zabini, który nic sobie nie robił z tego, że każdy w pomieszczeniu na niego patrzy. Bardzo lubił być w centrum uwagi.
- Pani Profesor - powiedział nagle Draco i skinął głową w stronę opiekunki Gryffindoru. Hermiona zupełnie zapomniała, że chłopak za nią stoi, więc lekko się wzdrygnęła na dźwięk jego głosu - Dyrektorze - dodał, powtarzając gest w kierunku starszego mężczyzny.
Dumbledore uśmiechnął się lekko i wskazał im ruchem ręki fotele. Gryfonka usiadła pomiędzy Diabłem i Smokiem - co swoją drogą dość śmiesznie brzmi - i przeniosła swoje uważne spojrzenie na dyrektora.
- Zapewne zastanawiacie się, po co was tu ściągnąłem - powiedział starzec, przewiercając po kolei każdego z nich swoimi błękitnymi oczami. Zabini i Draco wymienili spojrzenia, po czym wszyscy troje wraz z Hermioną jednocześnie pokiwali głowami, - Chłopcy, pewnie pamiętacie, jak podczas waszego trzeciego roku nauki w tej szkole, ze szlachetnego domu Salazara odszedł jeden z waszych rówieśników,
Draco miał ochotę sam ze sobą przybić piątkę. Czyli jednak jego kumpel wraca!
- Terence - potwierdził Malfoy, a Dumbledore po raz kolejny posłał mu spokojny uśmiech i spojrzał na postać stojącą w cieniu, która po przejściu dwóch kroków okazała się wysokim zielonookim chłopakiem o ciemnoblond włosach. - Higgs! - krzyknął Draco i zerwał się z fotela, by już po chwili ściskać się z przybyszem. Diabeł nie zastanawiał się długo, zanim poszedł w ślady przyjaciela.
Hermiona nie potrafiła powstrzymać uśmiechu, który wpłynął na jej twarz, gdy zobaczyła Dracona takiego szczęśliwego. Blaise zawsze się cieszył i szczerzył jak głupi na każdym kroku, więc uwagę zwróciła raczej na Malfoya. O ile lepiej wyglądał, gdy akurat nie krzywił się w jakimś dziwnym grymasie złości lub irytacji!
- Dyrektorze - szepnęła i pochyliła się w kierunku mężczyzny, nie chcąc przeszkodzić ślizgonom w powitaniu - Z całym szacunkiem, ale co ja tu właściwie robię?
- Uczęszczasz do tej szkoły Hermiono, ale myślę, że to już wiesz - odparł wesoło staruszek - Chciałem, byś wraz z panem Malfoyem oprowadziła Terence'a po szkole i przypomniała mu te wszystkie miejsca. No i oczywiście, chciałbym, żebyście jako prefekci wprowadzili go w szkolne życie,
- Rozumiem, ale dlaczego ja, a nie Blaise na przykład? - Zmarszczyła brwi.
Albus roześmiał się, a Hermiona patrzyła jak wszystkie zmarszczki nagle giną z jego rozświetlonej uśmiechem twarzy. Czemu dziś tak uważnie przyglądała się każdemu kto był szczęśliwy? Chyba miała już dość tej monotonii, gdzie na jeden uśmiech trzeba pracować godzinami.
- Wolałbym jednak nie zostawiać ich wszystkich samych - powiedział wesoło. - Mam nadzieję, że to nie będzie kłopot? Z tego co wiem, ostatnio dobrze dogadujesz się ze ślizgonami. Może warto powiększyć to grono?
- O ile nic nie stanie na przeszkodzie, bardzo chętnie - odpowiedziała i także się uśmiechnęła. Kątem oka widziała, jak Malfoy nagle zawiesza na niej wzrok, ale mogło jej się wydawać, bo gdy spojrzała w jego stronę, znów rozmawiał z przyjaciółmi.
- Cieszę się! - Zaklaskał siwobrody. - Skoro tak, to proszę żebyście załatwili to wszystko już jutro, teraz dajmy się im nacieszyć.
- Oczywiście - przytaknęła Hermiona.
- Chciałabym cię poprosić o coś jeszcze - wtrąciła nagle McGonagall. No jasne, to przecież koncert życzeń.
- Tak?
- Za dwa tygodnie będzie wyjście do Hogsmeade - zaczęła profesorka - Wyjątkowo chciałabym zabrać tam uczniów pierwszego i drugiego roku, ponieważ Pod Trzema Miotłami odbędzie się przyjęcie. Jak wiesz, nadciągają ciężkie czasy i chciałabym, aby młodsi uczniowie mieli okazję zobaczyć miasteczko i trochę się pobawić w swoim towarzystwie, bo... nie wiadomo, czy wszyscy z nich będą jeszcze kiedyś mieli taką szansę - dodała smutno kobieta. Hermiona doskonale ją rozumiała.
- Nie poradzę sobie sama z wszystkimi uczniami, pani profesor - zauważyła gryfonka.
- Och, nie musisz oczywiście! Pan Potter zajmie się którąś z klas Gryffindoru, druga przypadnie tobie. Pozostali prefekci będą pilnować swoich domów.
- Słucham? - wtrącił nagle Draco, który najwidoczniej wyłapał słowo "prefekci". - Kogo niby mam pilnować?
- Jednej z młodszych klas Slytherinu, panie Malfoy - odparła McGonagall, widocznie oburzona jego nagłym wtrąceniem i tonem, którym się odezwał.
- A kto powiedział, że się na to zgodzę? - zapytał, zakładając ręce na pierś. No tak, znowu zaczyna, pomyślała Hermiona i zgromiła go wzrokiem.
Siedź cicho ty wypłowiała fretko.
- Ty Draco, gdy zgodziłeś się przyjąć odznakę prefekta - powiedział Dumbledore. Nawet Blaise i Terence ucichli, widocznie wyczuwając jakąś wartą uwagi sprawę.
- Nawet nie próbuj kombinować Malfoy - powiedziała groźnie Minerwa, a tiara na jej głowie prawie spadła, gdy kobieta gwałtownie ruszyła w stronę chłopców. - Będziesz się opiekować tymi pierwszakami czy ci się to podoba czy nie i możesz sobie iść do profesora Snape'a, swojego ojca czy nawet samego Merlina, ale obiecuję ci, że się z tego nie wywiniesz. - dodała i wróciła na swoje miejsce.
- Myślę, że nie musiałaś tak ostro Minerwo - powiedział Dumbledore, zerkając na wzburzonego Dracona zza okularów połówek. - Draco doskonale rozumie po angielsku.
- Nie wątpię - burknęła profesorka.
- No kochani - Albus nagle wstał i zaczął gasić świece na swoim biurku - Chyba nic tu po nas, skoro wyjaśniliśmy sobie wszystkie sprawy. Mam nadzieję, że powiadomicie pozostałych prefektów o wyprawie do miasteczka jak najszybciej, by mogli rozdzielić między siebie wszystkie klasy. Dobranoc.
Zrozumieli, że rozmowa jest skończona, więc wszyscy skierowali się do wyjścia. Draco znów wykazał się dziwnymi jak na niego przejawami uprzejmości i po raz kolejny przepuścił Hermionę w drzwiach. Czuła się niepewnie, mając za plecami trzech rozmawiających przyciszonymi głosami ślizgonów. O ile Malfoya i Zabiniego znała i w pewnym sensie wiedziała, czego ma się po nich spodziewać, Higgs wciąż był dla niej chodzącą zagadką.
Kochani!
Witam was po dwumiesięcznej przerwie! Wróciłam do was z nowymi pokładami weny i chęciami do pisania :D teraz już będę się pilnować i nie zniknę więcej na tak długo. Myślę, że kolejny rozdział pojawi się w niedzielę lub poniedziałek, ale nic nie obiecuję :** <3 Dedykuję każdemu, kto jeszcze jest tu ze mną oraz z moją ekipą z Hogwartu ;D
Komentujcie! <3
PS wybaczcie wszystkie błędy, ale gdy sama sprawdzam tekst, nie zawsze wyłapuję potknięcia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Okeeeej okeeeeej. Jestem jak OMG oni się przytulili! Matko zbieram swój mózg, bo dalej mam fangirling i nie umiem sie uspokoic, to bylo takie meeegaaaa, boziuniu, tak bardzo chce juz next! Bede to przezywala, przez reszte dnia omg, ciesz sie ze nie czytalam tego w sql bo chyba musieliby mnie uspokajac omg omg
OdpowiedzUsuńAll the love
Ronnie x
Ale fajnie :D To moje drugie opowiadanie, w którym jest Terence. Jestem ciekawa, jakie wątki z nim wprowadzisz, w końcu po coś się pojawił :D
OdpowiedzUsuńBłędów nie dostrzegłam, więc jest dobrze.
Rzeczywiście, przerwa długa, ale skoro masz nowe pokłady weny, to chyba było warto :)
Rozdział bardzo mi się podobał, oby tak dalej! :)
Pozdrawiam,
Feltson
accio-love-dramione.blogspot.com
Nie mogę się doczekać żeby między nimi w końcu się coś stało ^-^ uwielbiam ten paring,pisz szybko :*
OdpowiedzUsuńNo w końcu! Czekałam! :) Lubię to, że jest u Ciebie dużo dialogów i to, że akcja dzieje się powoli. Draco jest sobą i to najważniejsze :) Pozdrawiam serdecznie i czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńhttp://dzikie-pochlebstwa.blogspot.com
Natrafiłam na tego bloga dzisiaj i powiem szczerze, że jest przeepicki!
OdpowiedzUsuńOgółem masz fajny styl pisania.
Kreatywny pomysł na bloga.
Ginny jako zagorzała fanka Pottera, oraz nie przyjaciółka Hermiony, to serio jest rzadko spotykane na blogach.
U mnie również się przyjaźnią, ale ty miałaś fajny pomysł, aby akurat tutaj tak nie było!
Przy czytaniu nie znalazłam żadnych niedociągnięć, czy błędów więc jest to duży plus.
Blog, oryginalny no i zachęca do dalszego czytania.
Teraz życzę weny i czekam na nexta!
Pozdrawiam
~Juna
Ochy i Achy możnaby było jeszcze dociągnąć. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału ;).Może teraz "Dramione słowem się stanie?"Pozdrawiam Autorkę Claren, Trzymaj się cieplutko i wymyślaj najlepszy fanfic pod słońcem. Pozdrawiam. Gabi ^-^ Kawaii
OdpowiedzUsuńOchy i Achy możnaby było jeszcze dociągnąć. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału ;).Może teraz "Dramione słowem się stanie?"Pozdrawiam Autorkę Claren, Trzymaj się cieplutko i wymyślaj najlepszy fanfic pod słońcem. Pozdrawiam. Gabi ^-^ Kawaii
OdpowiedzUsuńI ja też jestem i czytam i czytam i czytam! Jej! Czekałam długo i już nie mogę się doczekać kolejnego! Super piszesz. Błędów nie ma albo jestem ślepa!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam mocno.
~тяσυвlεмακεя
Wpadłam na twojego bloga dzięki wujkowi Google i jestem prze szczęśliwa. Jedyny blog na tyle charakterystyczny, że Herm nie przyjaźnie się z Ginni.. Nie żebym wiewióry nie lubiła, ale taka odmiana jest supcio ;) Terence... zastanawiam się jak go wykreujesz. Ostatnio czytam Dramione z jego udziałem i zdążyłam go polubić więc trzymam kciuki iż nie namiesza pomiędzy naszą Dramioną bo na zawał padnę. ONI się PRZYTULILI. Nie mogę ochłonąć, tak po prostu. Obu tak dalej :D I kiedy ten rozdział??? Kobieto umieram z ciekawości co dalej. Zakochałam się w tym i zawsze są te piosenki *_* Dodają klimatu ;) Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka