czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział Trzeci - Stała czujność

 


    Hermiona Granger od pięciu dni leżała nieprzytomna w skrzydle szpitalnym. Jej stan był już dawno stabilny, ale mimo to pozostawała w śpiączce. Poppy Pomfrey kręciła smutno głową za każdym razem gdy znajomi panny Granger pytali o to kiedy się obudzi. Szczęściem w nieszczęściu dla pielęgniarki było to, że Hermiony prawie nikt nie odwiedzał, choć wieść o jej pobycie w Skrzydle Szpitalnym obiegła całą szkołę z prędkością światła.
    Przez pierwsze kilka dni, na jednym z łóżek nieopodal gryfonki leżał Ron Weasley. Możecie pocieszać się jedynie myślą, że przez złamany nos i dużo straconej krwi, rudzielec nie miał siły nawet wstać ze swojego posłania, a tym bardziej podejść do łóżka dziewczyny.
    Gdy Ron i Hermiona przebywali w szpitalu, Harry Potter przesiadywał u nich prawie cały czas, bardzo martwiąc się o swoich przyjaciół. W piąty dzień po "wypadku", czyli dnia dzisiejszego w "odwiedziny" przyszedł nawet Draco Malfoy, szczęśliwie mijając się z Harry'm, który akurat wyszedł odpocząć, zmęczony siedzeniem kilka godzin na twardym krześle.
    Wszedł do pomieszczenia pod pretekstem bólu brzucha, a gdy pani Pomfrey dała mu eliksir i zniknęła w swoim gabinecie, blondyn przyjrzał się uważnie dwójce śpiących gryfonów. Ron leżał niezdarnie rozwalony na łóżku, będąc zawiniętym w kołdrę jak naleśnik, a jego noga zwisała poza posłaniem pod dość dziwnym kątem. Draco obdarzył go jedynie spojrzeniem pełnym politowania i przeniósł swój wzrok na Hermionę leżącą po drugiej stronie. Dziewczyna spała na boku, a jej długie włosy układały się na poduszce jak wianek. Gdy Malfoy zobaczył na jej szyi fioletowe sińce, poczuł jakieś dziwne ciepło w środku. Nie, nie myślcie, że to było jakieś głębsze uczucie, po prostu zrobiło mu się jej chyba... szkoda? A może to wcale nie było współczucie? Może po prostu był to brak obrzydzenia?
     To z pewnością był brak obrzydzenia.
Draco dziwnie czuł się z myślą, że nie brzydzi się już tej brudnej szlamy. Od początku szkoły, od pierwszego dnia podczas którego dowiedział się od Pansy Parkinson o pochodzeniu Granger, wzdrygał się na samą myśl o tym, że miałby dotknąć jej choćby opuszkiem palca. Co prawda nie nienawidził jej tak jak Pottera czy Weasleya, ale okropnie się jej brzydził. Owszem, wiedział, że opowieści o szlamowatej i czystej krwi to brednie, no bo jak krew może być brudna? Malfoy nie był głupi i nie wierzył w to wszystko, jednak krypta w banku pełna złotych galeonów, skutecznie utwierdzała go w poczuciu wyższości.
     Do połowy trzeciej klasy czuł tylko wstręt do Granger, jednak gdy uderzyła go w twarz, nienawiść zaczęła w nim kiełkować. Ku waszemu zdziwieniu, Dracon zdusił ją w zarodku. Nie chciał nienawidzić Hermiony. Choć nie przyznałby się do tego nawet przed samym sobą, podziwiał tę dziewczynę. Mimo to, że była szl... mugolaczką, była najlepszą uczennicą z ich rocznika, a do tego mózgiem na każdej "misji" Wybrańca-Zasrańca.
      Dlaczego właściwie tak nienawidził Pottera? Otóż było dużo pow...
- Panie Malfoy! A co pan tu jeszcze robi? - Draco odwrócił się gwałtownie w stronę zdziwionej pielęgniarki. No tak, przecież stał tu jak ten czubek i tępo gapił się na Granger!
- Nic, właśnie wychodziłem. - wyjaśnił spokojnie, starając się nie pokazać, jak bardzo jest zażenowany tą sytuacją. Szybko więc ruszył do wyjścia, nie oglądając za siebie. Niestety usłyszał jak Pomfrey mamrocze coś pod nosem, a, że jego reputacja została przed chwilą zbrukana w jej oczach, odwrócił się posyłając kobiecie zabójcze spojrzenie.
- Jeśli ma pani coś ciekawego do powiedzenia, proszę śmiało powiedzieć to głośno. Z chęcią posłucham.- wycedził przez zaciśnięte zęby i opuścił skrzydło szpitalne, głośno trzaskając przy tym drzwiami. Nie wiedział jednak, że hukiem który wywołał po raz kolejny uratował życie pewnej szatynce.






   Dookoła niej panowały egipskie ciemności. Nie widziała nic, jednak słyszała każdy, najmniejszy nawet dźwięk. Gdy rozpoznała chrapanie Rona gdzieś niedaleko niej, przeraziła się, jednak nie aż tak, aby zmusić swoje skamieniałe ciało do ruchu.
   Chciała wstać, przejrzeć na oczy i wrócić do życia. Każdą minutę liczyła ilością oddechów, które jej ciało wykonywało bez jej udziału. Mogła więc tylko leżeć nieruchomo i wsłuchiwać się w otaczające ją odgłosy.
Jakby tego było mało, ciemność pochłaniała ją coraz bardziej. Czuła jakby spadała w otchłań bez dna. Jej ciało było takie ciężkie... Nie miała już siły walczyć.
    Owszem, była waleczną gryfonką, ale każdy ma swoje granice. Ona swoje dawno przekroczyła.
Gdy już miała się poddać ciemności, usłyszała jakąś rozmowę, więc skupiła się na niej najlepiej jak mogła. Zdenerwowało ją, że nie może rozpoznać jednej z osób, gdyż drugą była na pewno szkolna pielęgniarka, Poppy Pomfrey. Hermiona podczas pobytu w Skrzydle Szpitalnym nauczyła się rozpoznawać ton głosu oraz dotyk tej kobiety, ale im bardziej się starała poznać kim jest osoba rozmawiająca z Poppy, tym głębiej spadała w ciemność.
  Śmieszne, że jeszcze chwilkę temu, chciała dobrowolnie wpaść do tego ciemnego tunelu, a teraz wzbraniała się przed tym najbardziej jak umiała.
Skup się Hermiono, poleciła sobie i wytężyła umysł.
  To na pewno chłopak, oceniła po chwili. Moment później usłyszała kroki, a głos który tak bardzo chciała rozpoznać oddalał się wraz z nimi.
   Nie idź! Daj mi szansę zgadnąć!
Jednak chłopak nie posłuchał jej niemych próśb i wyszedł z pomieszczenia, mocno zatrzaskując za sobą drzwi. Hermiona, która zupełnie nie spodziewała się huku nieświadomie zerwała się z łóżka i spadła prosto na zimną podłogę. Nie zdążyła nawet jęknąć, a już została podniesiona i posadzona z powrotem na łóżku.
- Nareszcie się obudziłaś kochaniutka. - Poppy uśmiechnęła się do dziewczyny pokrzepiająco i kazała wypić jej kilka eliksirów, w których Granger rozpoznała Wzmacniający, Uspokajający i Słodkiego Snu. Szybko wypiła dwa z nich, wzdrygając się nieznacznie.
- Tego nie wypiję. - powiedziała, trzymając w dłoniach fiolkę eliksiru nasennego.
Pomfrey zastanowiła się chwilkę i skinęła lekko głową, a Hermiona odłożyła buteleczkę na szafkę nocną.
   Gdy pielęgniarka zniknęła za drzwiami swojego gabinetu, szatynka poprawiła poduszkę tak by mogła jednocześnie siedzieć i się o nią opierać, po czym zakopała się w ciepłej pościeli. Sama nie wiedziała ile czasu tak siedziała, próbując poukładać sobie wszystko w myślach. Ocknęła się dopiero, gdy usłyszała, że ktoś delikatnie uchyla drzwi.
   Szybko spojrzała w tamtym kierunku, a na jej usta wpłynął szczery uśmiech gdy zobaczyła swojego przyjaciela, Harry'ego Pottera. Brunet niepewnie odwzajemnił uśmiech i otworzył usta aby coś powiedzieć, jednak Hermiona w porę pokazała mu na migi żeby był cicho. Zmarszczył brwi, ale zrozumiał gdy spojrzał na łóżko rudzielca. Podszedł więc po cichu do Granger i postawił sobie krzesło obok jej posłania. Usiadł na nim okrakiem i oparł się torsem o oparcie, uśmiechając się delikatnie.
- Hej Harry - Gryfonka postanowiła zacząć rozmowę, bo była niemal pewna, że chłopak pierwszy się nie odezwie.
- Cześć Hermiono... - Potter spuścił wzrok i urwał nagle, tak jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zrezygnował. Granger znów mimowolnie się uśmiechnęła. Złapała przyjaciela za rękę i odchrząknęła żeby zwrócić na siebie jego uwagę.
- Dobrze się czujesz?
- Chyba ja powinienem zapytać o to ciebie. - Posłał jej kolejny niepewny uśmiech. Było widać, że coś go trapi. - Ale, jeśli pytasz w kontekście tego czy czuję się już jak ja, to owszem. Po prostu jest mi strasznie głupio za to jak cię potraktowałem na śniadaniu w sobotę. Po naszej rozmowie.. myślałem, że już będzie dobrze, a gdy tylko zacząłem jeść śniadanie.. znowu straciłem nad tym wszystkim kontrolę i...
- Zaczekaj Harry. - szepnęła Granger, zasłaniając jego usta dłonią. Spojrzała na łóżko Łasica, który poruszył się niespokojnie, ale ten tylko przewrócił się na drugi bok i postanowił spać dalej. - Teraz mów.
- Czemu Ron miałby nie słyszeć tej rozmowy? Przecież on może nam pomóc... to znaczy, jeśli ty nadal chciałabyś.. po tym jak ja.. no wiesz. - Gdy Potter zaczął się jąkać szatynka posłała mu pełne politowania spojrzenie.
- Wybacz to pytanie Harry, ale jesteś taki głupi czy tylko udajesz?
Wybraniec zmieszał się i zabrał rękę z uścisku dziewczyny.
- No tak. Mogłem się domyślić, że nie chcesz mi już pomagać. Wybacz Hermiono, że w ogóle do ciebie przyszedłem.
  Wstał z krzesła i ruszył w stronę wyjścia, a Granger natychmiast zeskoczyła z łóżka i chciała pobiec za nim. Nie przewidziała jednak tego, że od pięciu dni leżała i jej ciało nie było przyzwyczajone do chodzenia a tym bardziej do biegania. Zanim zrobiła trzy kroki zachwiała się z krzykiem na ustach. Na szczęście Harry jeszcze nie wyszedł i jak przystało na bohatera i szukającego, wykazał się niezłym refleksem i złapał ją chwilę przed spotkaniem z ziemią. Pomógł jej wstać i dojść do łóżka, ale gdy ponownie chciał wyjść pociągnęła go za rękę i posadziła obok siebie.
- Nigdzie nie idziesz. Nie chodziło mi o to, że ci nie pomogę, tylko o to, czy naprawdę nie widzisz, że ..Ron - Prawie wypluła imię byłego przyjaciela - jest w to zamieszany? Choć "zamieszany" to jak na mój gust zbyt lekkie słowo.
- Zaczekaj.
Harry wstał i zasłonił parawany wokół łóżka Hermiony, po czym rzucił zaklęcie wyciszające. Rozwalił się obok niej, przyciągając ją do siebie ramieniem, tak, że ona również musiała się położyć. Widocznie nie czuł się już tak niezręcznie jak na początku.
- Harry, mówiłeś, że zawsze Ron cię budzi, bo wstaje wcześniej, tak? - zapytała.
- No tak, ale..
- A czy nadal zostawiasz sobie w nocy wodę na szafce nocnej, w razie gdybyś miał koszmar?
- Hermiono... - Próbował się wtrącić, ale nie pozwoliła mu na to.
- Tak czy nie? - Nie dawała za wygraną.
- Eh.. no tak... - Westchnął i usiadł opierając się plecami o ścianę. Gryfonka nadal leżała na plecach, wpatrując się w sufit.
- Spójrz na to z logicznego punktu widzenia Harry. Ron zawsze wstaje przed tobą i cię budzi, więc ma czas żeby spokojnie dosypać ci czegoś do picia, które zawsze rano wypijasz. Akurat w dzień w którym wstałeś przed nim, czułeś się dobrze. Gdy wtedy rozmawialiśmy, powiedziałeś, że zachowuje się jakby nie spał po nocach. A może właśnie tak jest? Może wstaje wcześniej niż ci się do tej pory wydawało i waży jakiś eliksir? Wracając do tematu, pamiętasz jak rozstaliśmy się, bo ty poszedłeś do Wielkiej Sali a ja do dormitorium? Założę się, że wtedy też coś piłeś, bo to logiczne, że śniadanie się popija. A Ron był na śniadaniu przed tobą, bo nie spotkałam go po drodze do Wieży Gryffindoru. Wtedy w Wielkiej Sali pewnie zrobił to, czego nie zdążył zrobić rano, bo zaspał. Gdy usiadłam obok was, znów się pokłóciliśmy. Wywróciłeś Lunę Lovegood gdy wychodziłeś, a gdy pomogłam jej wstać powiedziała mi, że widziała jak Ron dolewał coś do twojej czarki. I ja wtedy wszystko zrozumiałam, Harry. Pobiegłam do gabinetu Snape'a żeby zabrać mu Beozar, ale gdy wracałam, natknęłam się na Rona. Zaczął mnie dusić... - Hermiona urwała swoją opowieść, bo czuła, że głos zaraz odmówi jej posłuszeństwa. Przy okazji widziała wściekłość  malującą się na twarzy przyjaciela, do którego powoli dochodziło znaczenie poszczególnych słów. Gdy chciał zerwać się z łóżka, silnym ruchem popchnęła go z powrotem do poprzedniej pozycji. - Poczekaj, to jeszcze nie koniec. - Zaczerpnęła powietrza i kontynuowała. - No więc, przyparł mnie do ściany i zaczął dusić... i gdy już myślałam, że to dla mnie koniec... ktoś go ode mnie oderwał. Słyszałam głos jakiegoś chłopaka, ale nie miałam siły żeby się nad tym zastanawiać. Zobaczyłam coś błękitnego i upadłam... On chyba mnie złapał, bo zanim zemdlałam, nie czułam żebym uderzyła w podłogę. Podejrzewam, że nauczyciele myślą, że to Ron mnie uratował bo nikogo innego przy nas nie znaleziono, ale wcale tak nie było. To ten chłopak mnie uratował...a ja nawet nie wiem kim on był...
   Hermiona ponownie spojrzała na Harry'ego. Oprócz wściekłości, widziała też, że myśli nad tym co mu powiedziała. Nie zdążyła jednak zastanowić się nad tym, bo Potter przyciągnął ją do siebie w niedźwiedzim uścisku, który natychmiast oddała.
- Boże, Hermiono, tak mi przykro. Zabije gnoja jak tylko nie będę miał świadków. Obiecuję, jestem ci to winny. - Końcówkę swojej wypowiedzi, Harry praktycznie wyszlochał w jej ramię. Przyciągnęła go do siebie mocniej.
- Nie obiecuj mi takich rzeczy Harry. Nie chcę żebyś został mordercą przez tego śmiecia. Obiecaj mi tylko, że nie będziesz już pił ani jadł nic z czym Ron mógł mieć kontakt. Trzeba jeszcze donieść o wszystkim Dumbledore'owi, bo ja nie puszczę tego płazem.
Wybraniec puścił ją i schował twarz w dłoniach, wzdychając ciężko.
- Tyle razem przeżyliśmy, zawsze myślałem, że mogę mu ufać... Był dla mnie jak brat! A zrobił nam takie świństwo! Nie mogę w to uwierzyć Herm.
Szatynka westchnęła ciężko.
- Musimy pamiętać, żeby trzymać się na baczności. To, że czegoś się dowiedzieliśmy, nie znaczy, że wiemy już wszystko. Ron musiał mieć jakiś motyw, a może nawet zamieszał w to wszystko kogoś jeszcze. Obawiam się, że to dopiero szczyt góry lodowej. Trzymajmy się więc tego co zawsze mówi Szalonooki. Stała czujność.


   Gryfoni rozmawiali jeszcze chwilkę, a później znienacka zjawiła się madame Pomfrey i wygoniła Harry'ego do dormitorium. Potter obiecał jednak przerażonej wizją zostania sam na sam z rudzielcem, Hermionie, że przyjdzie do niej po ciszy nocnej - gdy pielęgniarka już zaśnie. Granger przez kolejne trzy godziny dzielnie walczyła ze zmęczeniem. Starała się nie zasnąć, czytając książki które znalazła na szafce nocnej. Może nie były one najciekawsze, a już na pewno nie były na jej poziomie intelektualnym, ale jak to mówią mugole "lepszy rydz niż nic". 
    Gdy tylko powieki zaczynały jej ciążyć, powtarzała sobie w myślach "stała czujność".






   Hermiona spędziła w Skrzydle jeszcze cztery dni, a Ron wyszedł następnego dnia, po wydarzeniach opisanych powyżej. Harry codziennie zaraz po lekcjach odwiedzał przyjaciółkę i zapewniał, że wszystko z nim w porządku. Razem odrabiali wszystkie prace domowe, a Potter pomagał Granger, przynosząc jej swoje notatki z dni gdy nie była na lekcjach. Dziewczyna chcąc czy nie chcąc musiała przyznać, że jej czarnowłosy przyjaciel dosyć dobrze poradził sobie z wyzwaniem jakim było uważanie, a tym bardziej notowanie na lekcjach. Przyniósł jej nawet co nieco z Historii Magii, a to było wyczynem ogromnym nawet (a może tym bardziej) dla samego Wybrańca.
   Nawet gdy Granger opuściła już szpital i wróciła do Wieży Gryffindoru nadal spędzała z zielonookim praktycznie całe dnie. Razem starali się rozpracować zachowanie Rona, udając przed nauczycielami, że Hermiona nie pamięta kto ją zaatakował.
Postanowili trzymać się tej wersji dopóki nie zdobędą dowodów na winę rudowłosego. Było im bardzo trudno, ponieważ Dumbledore, który wiedział o większości rzeczy w tym zamku, za każdym razem gdy ich mijał, oraz na każdej uczcie rzucał w ich stronę pobłażliwe spojrzenia, tak jakby doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że go okłamują. Nic jednak na ten temat nie mówił, tak jakby chciał dać im pole do popisu, a dwójce gryfonów to bardzo odpowiadało.
   Ron panoszył się po szkole, pusząc się na prawo i lewo, oraz wierząc, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych i kara już go nie dosięgnie. Weasley był kolejnym powodem, dla którego Harry nie spuszczał oczu z Hermiony. Czuł się winny i wiedział, że to uczucie nie opuści go jeszcze długi czas - a przynajmniej do momentu gdy Ronald zostanie usunięty ze szkoły.






   Październik minął Hermionie szybko, biorąc pod uwagę, że prawie dwa jego ostatnie tygodnie spędziła w Skrzydle Szpitalnym. Listopad również przebiegł prędko po kartkach kalendarza, wypełniając dnie Granger i Pottera nauką i odrabianiem prac domowych. Ponadto, spotykali się kilka razy w tygodniu około północy i spędzali razem kilka drogocennych godzin, które mogliby poświęcić na spanie, na knuciu i planowaniu jak doprowadzić do tego, aby intryga Łasica wyszła na jaw. Obojgu dziwne wydawały się nocne eskapady pod peleryną niewidką, bez osoby przez którą zwykle wpadali w kłopoty. Nie mogli jednak nic poradzić na to, że Ron stał się jaki się stał.






    Grudzień powitał uczniów Hogwartu pierwszymi opadami śniegu. Pewnie minąłby tak samo spokojnie jak poprzednie półtorej miesiąca, gdyby nie fakt, że do Hermiony z niewiadomych powodów przyczepił się Malfoy. Na każdym kroku wypominał  jej, że jest gorsza, ale ku zdziwieniu Granger, ani razu nie nazwał jej szlamą. Prawdziwe piekło miało zacząć się jednak dopiero wtedy, gdy zarobili u Snape'a wspólny szlaban, pojedynkując się na korytarzu.
    Gryfonka chcąc lub nie chcąc (ale zdecydowanie bardziej to drugie), o godzinie dwudziestej w piątkowy wieczór udała się do lochów. Przystanęła jednak przy schodach prowadzących do celu jej wędrówki, wyjęła różdżkę i rozejrzała się dookoła siebie. Lochy nie przywodziły jej na myśl żadnych miłych wspomnień, a korytarz przy gabinecie Snape'a tym bardziej. Gdy usłyszała kroki, szybko odwróciła się, mierząc różdżką w ciemny korytarz i przypominając sobie, że ostatnim razem wszystko zaczęło się tak samo. Ku jej uldze (?) z przeciwległego korytarza wyłonił się Malfoy, nie Weasley.
   Jakie to dziwne, że w przeciągu kilku miesięcy przyjaciel może stać się wrogiem, a wróg...no.. mniejszym wrogiem.
- Co Granger? Cykorek cię obleciał? - zadrwił Malfoy, a Hermiona ku jego niezadowoleniu nie odpyskowała, a jedynie poczekała, aż zrówna swój krok z jej. O dziwo jego obecność dodała jej pewności siebie. Ogarnęło ją dziwne uczucie, że w razie zagrożenia Malfoy nie da jej skrzywdzić. Skarciła się w myślach natychmiast, przecież to jest nadal Malfoy! - Granger, słuchasz mnie w ogóle?
- Hmm, ee... co? - spytała, odwracając głowę w jego stronę.
Draco prychnął pod nosem.
- Widzę, że jesteś tak samo elokwentna jak Potter na eliksirach. Czyżby to było zaraźliwe? Jeśli tak to z łaski swojej odsuń się ode mnie.
Hermiona uśmiechnęła się chytrze pod nosem i przybliżyła się do Dracona, tak, że teraz szli, co chwilę ocierając się o siebie ramionami.
- Taka odległość ci odpowiada, o książę? - zadrwiła szatynka uśmiechając się w iście ślizgońskim stylu. Może ten szlaban nie będzie jednak tak do końca koszmarny? Przynajmniej odpłaci się temu dupkowi pięknym za nadobne.
- Tak jest doskonale, jaśnie pani. - odparł całkowicie poważnie.
Hermiona, która zupełnie nie spodziewała takiej odpowiedzi, zatrzymała się w miejscu i spojrzała na plecy nadal idącego Malfoya tępym wzrokiem. Chłopak dopiero po chwili zorientował się, że nikt obok niego nie idzie. Odwrócił się ze zrezygnowaniem wymalowanym na twarzy.
- Rusz się Granger. Rozumiem, że zbiłem cię z pantałyku, ale pamiętaj, że mimo wszystko ja też nadal jeszcze jestem człowiekiem i mam poczucie humoru. - powiedział tonem tak oczywistym jakby mówił o wczorajszej pogodzie i nie czekając na szatynkę, ruszył przed siebie.
     Hermiona ocknęła się po chwili i szybko dogoniła chłopaka, ponownie zrównując swój krok z jego.






   Dotarli do gabinetu Snape'a spóźnieni o całe piętnaście minut, za co wspaniałomyślny nauczyciel postanowił przedłużyć ich szlaban o caaaaalutki miesiąc. Hermiona załamana, że musi poświęcić wszystkie swoje wieczory na przełomie dwóch miesięcy ( bo kto jak kto, ale gdy Severus daje szlabany to z rozmachem ) odbębniając szlaban z Malfoyem, miała ochotę popłakać się na miejscu. Nie mogła tego jednak zrobić na oczach Nietoperza i Fretki, więc dzielnie wstrzymywała łzy bezsilności do momentu gdy po pierwszym szlabanie wróciła do swojego dormitorium i rzuciła się na łóżko.










Witajcie kochani :)
Rozdział miał się ukazać w sobotę, ale napisałam go dobry tydzień temu i postanowiłam dodać go już teraz :) bardzo się cieszę, że pomimo, że to dopiero trzeci rozdział, jest was, czytelników, już tyle. Jest to również najdłuższy jak do tej pory post!
Uprzedzając wyrzuty z waszej strony - wiem, że odbiegam od kanonu, ale na miłość boską, sama nazwa "fanfiction" tłumaczy, że jest to jedynie fikcja wymyślona przez fanów. Takie blogi dają nam możliwość pokazania, czego brakowało nam w oryginale, oraz ulepszenia go według własnego uznania :)
Co sądzicie o kursorze? Mi bardzo się podoba :D
Zapraszam was serdecznie do zakładek "Postacie" oraz "Informowani". Do "Czytam" też warto wpaść i odwiedzić naprawdę wspaniałe blogi które czytam na bieżąco :)
Nie wiem kiedy będzie nowy rozdział, postaram się dodać informację o tym nad "Menu".
   Clarence

11 komentarzy:

  1. Hej kochana! :*
    Rozdział jest świetny, choć braki przecinków robią swoje:
    "Nie wiedział jednak, że hukiem który wywołał po raz kolejny uratował życie pewnej szatynce."
    Musiałam przeczytać trzy razy, zanim zrozumiałam :P Poza tym - miodzio! ;) Jestem w szoku - Snape przedłużył szlaban Malfoy'owi O.O Chociaż, Granger by nie odpuścił, więc i Draco się dostało.
    Coś czuję, że Ron odegra tu mniej znaczącą role, niż się wydaje - albo, że wplątał się w coś niedobrego. Takiego BARDZO niedobrego.
    Cóż, gdy będziesz miała więcej czasu proponuje sprawdzić rozdział jeszcze raz i oczywiście zapraszam do siebie na drugi rozdział. ;)
    Całusy,
    StormHunter

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział się podoba.
      Co do przecinków, według mnie wszystko było dobrze, a ten rozdział czytałam chyba z siedem razy :/ chyba muszę znaleźć sobie betę :c
      A Ron.. cóż, powiem tylko, że przeczucie cię nie myli ;)
      Clarence

      Usuń
  2. Clarence,
    Rozdział jak zwykle super. Masz wspaniały talent i mam nadzieję że pisanie nie znudzi Ci się po jakimś czasie. Czekam z niecierpliwością na kolejne części.
    Pozdrawiam,
    Sabine de La Kuczkowska.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale ze mnie gapa, że też nie zauważyłam postu wcześniej.
    Rozdział bardzo mi się spodobał, ach! Muszę przyznać, że jest lepszy, niż poprzednie. Nawet nie zauważyłam błędów (a jeśli jakieś były, to na nie nie zwróciłam uwagi, bo tak się wciągnęłam).
    Cóż, nie ukrywam, że zaskoczył mnie taki skok fabule. Nie mam nic przeciwko - wręcz bardzo dobrze. Jeśli rozdziały miałby być o niczym, to przeskok był konieczny.
    Rozdział bardzo mi się podobał, życzę weny i czekam na kolejną notkę!
    Pozdrawiam, Feltson
    accio-love-dramione.blogspot.com
    Ps1: Bardzo mi miło, że znalazłam się w zakładce "Czytam" :)
    Ps2: Jeśli masz trochę wolnego czasu, to zapraszał cię do przeczytania mojej pierwszej miniaturki Dramione - "Serce chce, czego chce", która pojawiła się kilka dni temu na moim blogu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Coraz bardziej mnie intrygujesz. Bardzo podobają mi się sceny z Draconem. Są takie subtelne... Ron? Jego zachowanie coraz mniej mnie razi, za co masz u mnie kolejnego plusa :) świetne jest to ze nie przerywa przyjaźni Harryego o Hermiony. No przynajmniej na razie bo nie wiem co planujesz :) a Snape to dretwotą by ode mnie dostał za ten szlaban haha :)

    Niecierpliwie czekam na następny rozdział. Pisz dziewczyno jak najszybciej ! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Bardzo się cieszę, że pomimo tego co mówiłaś o Dramione pod prologiem, postanowiłaś przeczytać resztę :D Cieszy mnie również to, że uważasz mój blog za inny od reszty - bo o to, nam blogerkom chodzi, nieprawdaż? O oryginalność :)
      Skończyłam pisać nowy rozdział dziś po południu, jednak dodam go chyba dopiero w czwartek. W piątek wyjeżdżam na obóz i nie będzie mnie przez dziesięć dni, dlatego nie chcę żeby przerwa między rozdziałem czwartym i rozdziałem piątym była tak kolosalna (dwa tygodnie, może więcej). Co o tym sądzisz? Poczekać, czy dodać rozdział już? Proszę, nie patrz tylko ze strony czytelnika, ale również spróbuj z mojej :)
      Serdecznie Pozdrawiam
      Clarence

      Usuń
  5. Cześć,
    Na początku powiem, że masz bardzo dobry styl pisania. Lekki i wszystko jest takie płynne i w ogóle. Dalej, cieszę się, że w końcu wszystko się wyjaśniło, ale teraz Hermiona i Harry muszą jeszcze znaleźć jakieś dowody, co nie będzie pewnie łatwe. Przynajmniej Potter znów jest jej przyjacielem, to dobra strona całej sytuacji.
    Obudziła się dzięki Malfoy'owi trzaskającemu drzwiami. Urocze. I to jak o niej myślał ^^
    Dwa miesiące wspólnego szlabanu. O, jak dużo! Hermiona nie jest zachwycona, ale może się do siebie wtedy zbliżą :)
    Jestem ciekawa, co się dalej wydarzy.
    Pozdrawiam serdecznie :*
    Optimist

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam sposób w jaki piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam sposób w jaki piszesz <3

    OdpowiedzUsuń