czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział Czwarty - Wynocha Zabini!





    Podczas gdy Hermiona była na bodajże czwartym już szlabanie u Snape'a, Harry przechadzał się po zamkowych korytarzach. Nie interesowało go zupełnie to, że przed momentem zaczęła się cisza nocna. Choć Malfoy często z niego szydził i bardzo lubił śmiać się z tego, że przepisy czy zasady to nie dla sławnego Pottera, taka właśnie była prawda. Czym były dla niego przepisy? W ciągu swoich niecałych pięciu lat nauki w Hogwarcie, Harry złamał dziesiątki szkolnych nakazów.
    Zaśmiał się pod nosem, wyobrażając sobie reakcję Syriusza na te słowa.
Tak, właśnie tego Syriusza.
Bowiem Black był pierwszym w historii zbiegłym więźniem Azkabanu, a zarazem ojcem chrzestnym Harry'ego.
   Łapa często opowiadał swojemu chrześniakowi o jego rodzicach. Jacy byli, co lubili robić, ale też uświadamiał młodego Pottera, jak wiele cech po nich odziedziczył.
   Harry widział swoich rodziców wiele razy, ale pamiętał tylko dwa spotkania, które zdarzyły się w dość... nieprzyjemnych okolicznościach. Pierwszy raz zobaczył ich w zwierciadle Ain Eingarp, na swoim pierwszym roku nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Drugi raz widział ich zaledwie pół roku temu, na cmentarzu w Little Hangleton, gdy bliźniacze różdżki Wybrańca i Voldemorta złączyły się w pojedynku.
   Czy Harry Potter, Złoty Chłopiec, który był sławny dłużej niż pamiętał, ten sam którego skrytka w banku Gringotta aż pękała w szwach od naporu galeonów, pragnął w życiu czegoś jeszcze? Gdybyście go o to zapytali, bez najmniejszego wahania odparłby "tak". Potter bez zastanowienia oddałby całą tę sławę i wszystkie pieniądze, gdyby jego rodzice mieli w zamian wrócić do życia.
    Harry'emu wielokrotnie zdarzało się zalać najszczerszymi łzami na samą myśl o tym wszystkim, co mógłby mieć, gdyby Tom Riddle nie zawitał w jego domu w Dolinie Godryka w pewną chłodną, październikową noc, potocznie zwaną Halloween lub Nocą Duchów. Miałby kochających rodziców - Lily i Jamesa Potterów, którzy zapraszali by do ich małego, przytulnego domku swoich najlepszych przyjaciół - Syriusza Blacka i Remusa Lupina...
    Długo by wymieniać co jeszcze by miał, ale wiedzcie, że miałby wszystko to, czego w jego piętnastoletnim życiu brak... Miałby rodzinę...
    Nie Harry! Stop! - nakazał sobie w myślach, gdy w jego oczach zawitały nieproszone łzy. Zacisnął dłonie w pięści i jedną z nich uderzył w zimną ścianę lochów, obok której akurat przechodził. Chwila...lochów? Kiedy on zaszedł aż tak daleko? Musiał się nieźle zamyślić.
    Usłyszał głosy dochodzące z gabinetu mistrza eliksirów, więc szybko schował się za jednym z filarów. Gdy Severus zniknął za zakrętem, Harry prychnął pod nosem. Jak mógł prawie dać się złapać i to w tak banalny sposób?
- Co tam Potter? Szpiegowanko? - Gdy tylko brunet usłyszał te słowa, momentalnie odwrócił się za siebie, celując różdżką w napastnika którym okazał się Malfoy. Ku zdziwieniu zielonookiego, nie usłyszał w głosie ślizgona kpiny, a jedynie...  rozbawienie? - Wiesz, że reagujesz tak samo jak Granger? Ona też macha patykiem na prawo i lewo.
   Draco roześmiał się, ale zamilkł momentalnie, gdy Harry przycisnął go do ściany, wciskając różdżkę w jego szyję.
- Coś ty jej znowu zrobił? - warknął gryfon.
   Malfoy popatrzył na swojego "przeciwnika" kpiącym wzrokiem i znudzonym ruchem ręki odsunął od siebie broń Pottera.
- Nic jej nie zrobiłem głąbie. Miałem na myśli tylko to, że zachowujecie się jak bliźniaki syjamskie. Ty skaczesz i próbujesz się bronić jak ona, a ona jąka się jak ty. - zadrwił Draco, przypominając sobie rozmowę którą odbył z Hermioną przed ich pierwszym szlabanem, kilka dni temu.
- Gdzie ona jest? - spytał Harry, już odrobinę spokojniej. To przecież tylko Malfoy, zwykła świnia.
Draco uśmiechnął się chytrze.
- Co będę miał z tego, że ci powiem, Potter?
      Harry już miał coś odwarknąć, gdy nagle jego uszu dobiegł przytłumiony krzyk. Draco najwyraźniej też to usłyszał bo uśmiech zniknął z jego twarzy, a chłopak zaczął biec w stronę korytarza przeciwległego do tego z którego przyszedł. Pottera bardzo zdziwiła jego reakcja, bo Malfoy nie był typem bohatera, ale nie miał teraz czasu ani chęci się nad tym zastanawiać. Chwilę później zrównał swój krok z blondynem. Przeszło mu przez myśl, jak dziwnie muszą wyglądać, biegnąc tak ramię w ramię przez szkolne korytarze.
Z rozmyślenia wyrwał go syk Malfoya.
- Padnij Potter!
Harry nie myśląc nad tym za wiele, rzucił się na ziemię, całym ciałem przylegając do podłogi. Usłyszał świst gdy zaklęcie przeleciało nad nim. Szybko przeturlał się pod najbliższą ścianę i wyciągnął różdżkę z tylnej kieszeni spodni. Dopiero gdy był uzbrojony i względnie bezpieczny, postanowił rozejrzeć się wokoło.
    Draco kulił się kilka metrów dalej, za czymś co prawdopodobnie kiedyś było ścianą i co chwilę posyłał przed siebie wiązki światła. Gdy przestał zasłaniać twarz rękami, Harry zobaczył krwawiącą szramę biegnącą od jego prawego ucha do kącika ust.
  Gdy Harry przeniósł wzrok na napastnika, serce rozsypało mu się na tysiąc kawałków, głos uwiązł w gardle, a ciało skamieniało. Przypomniał sobie jednak, że żadnego przeciwnika nie można lekceważyć. Nie wolno tracić czujności.
- Malfoy! - syknął Harry. Oboje w tym samym czasie rzucili się na ziemię, gdyż ich przeciwnik miotał zaklęciami jak szalony.
   Draco spojrzał na Pottera, który spojrzał posłał wymowne spojrzenie w stronę Ronalda.
- Protego! - krzyknął brunet, odbijając czerwoną smugę wysłaną w jego stronę przez byłego przyjaciela i ponownie skrył się za ścianą. Pokazał jakiś skomplikowany ruch ręką, mając nadzieję, że jego chwilowy sprzymierzeniec zrozumie. Draco zmarszczył brwi, ale ku uldze Harry'ego po chwili skinął głową.
 Do tej pory starali się bardziej bronić niż atakować, ale nie dawało to zbytnich efektów. Liczyli na to, że może zmęczą trochę Weasleya, ale chłopak wydawał się być niewzruszony.
   Jak zwykli mówić mugolscy producenci reklam, "najlepszą obroną jest atak".
Gryfon i ślizgon wymienili spojrzenia. W momencie w którym Potter zaczął miotać zaklęciami jak oszalały, Malfoy rzucił się na Rona z pięściami.
   Zaskoczony rudzielec upadł na plecy, wypuszczając różdżkę a Draco usiadł na nim okrakiem i zaczął okładać go po twarzy.
   A Harry? Harry tylko stał w miejscu z którego przed chwilą atakował gryfona zaklęciami i patrzył niewidzącym wzrokiem. Myślami był daleko. Zastanawiał się nad tym wszystkim co się w ostatnim czasie stało, nad tym, dlaczego nauczyciele jeszcze tu nie przyszli skoro jest dawno po ciszy nocnej, ale również nad tym gdzie jest teraz Hermiona...
  No tak! To ona krzyczała! ...Ale w takim razie, gdzie ona się podziewa?
Jak na zawołanie, uszu Malfoya i Pottera dobiegł zduszony okrzyk.
  Draco na moment zaprzestał bicia prawie nieprzytomnego już Łasica i unieruchamiając mu ręce nad głową przeniósł wzrok na Granger, która właśnie próbowała podnieść się spod sterty gruzu.
- Malfoy! Co ty robisz?! - pisnęła, widząc Dracona nadal siedzącego na Weasleyu. Po chwili zaczęła kaszleć i opędzać się od pyłu z zawalonej ściany. Harry natychmiast rzucił się na pomoc przyjaciółce. Delikatnie złapał ją w talii i wstał, pociągając ją za sobą. Dziewczyna zachwiała się, ale Harry nadal trzymał ją w stalowym uścisku więc nie upadła. Słaniając się na nogach, uwiesiła się na ramieniu przyjaciela i dopiero wtedy przeniosła zdziwiony wzrok na ślizgona. - Malfoy czy ty jesteś gejem?
   Harry zaczął krztusić się ze śmiechu, a brwi Dracona powędrowały wysoko w górę. Blondyn walczył sam ze sobą, żeby się nie roześmiać albo uśmiechnąć. Owszem, pytanie Granger było nie na miejscu, ale to wszystko faktycznie mogło dziwnie wyglądać.
   Ślizgon szybko podniósł się z przeciwnika, a Ron najwidoczniej wyczuł w tym swoją szansę. Otworzył oczy i przestał udawać nieprzytomnego. Szybko rzucił się w prawo, próbując dosięgnąć różdżki, którą upuścił upadając, jednak Draco widząc jego poczynania machnął nogą i odrzucił patyk Łasica na kilka metrów w przód. Weasley posłał mu nienawistne spojrzenie i podciął mu nogi, w rezultacie czego blondyn ciężko upadł na podłogę. Nagle, jakby znikąd błysnęło zaklęcie i Draco poleciał kilka metrów przed siebie, uderzając całym ciałem w ścianę. Jęknął głośno i upadł na podłogę, jednocześnie przestając wykazywać jakiekolwiek znaki życia.
   Hermiona zachwiała się niebezpiecznie i dopiero wtedy dostrzegła, że Harry'ego już przy niej nie ma. Wybraniec i Łasic posyłali w swoją stronę najróżniejsze z zaklęć, a gdyby ktoś szedł właśnie korytarzem obok, mógłby przez te wszystkie światła pomyśleć że jest tu niezła dyskoteka.
Dziewczyna szybko złapała się filaru obok którego stała. Chciała przejść te kilka kroków w stronę nieprzytomnego Malfoya, ale gdy tylko puściła się swojej podpory upadła na kolana. Czuła jak boleśnie poraniła sobie ręce gdy opadła na gruz dawnej ściany, ale to nie było teraz ważne. Omijając wiązki światła które rykoszetem odbijały się naokoło niej, doczołgała się do leżącego nieruchomo blondyna i sprawdziła jego puls. Oddychał, żył, było dobrze.
   Cóż, tak przynajmniej starała sobie wmówić. Omijała wzrokiem szramę na policzku chłopaka, wielkiego guza na jego głowie i te wszystkie zadrapania. Wolała nawet nie myśleć o tym, że zapewne ma o wiele więcej obrażeń od niego. Starała się uspokoić swój oddech i równocześnie obudzić ślizgona, ale żadna z tych rzeczy jej nie wyszła. I wtedy, gdy sama traciła już przytomność, zobaczyła w tylnej kieszeni spodni Malfoya różdżkę. Wyjęła ją, uważając by nie dotknąć chłopaka i ostatkiem sił wyczarowała snop czerwonych iskier, który szybko pomknął przed siebie.
   Przed oczami widziała coraz więcej czarnych plamek, ale nie zdążyła zemdleć, bo poczuła jak odrywa się od ziemi i tak samo jak wcześniej Draco, boleśnie odbija się od ściany. Usłyszała jak ktoś krzyczy, a później pochłonęła ją ciemność.
 




     Brązowowłosa piętnastolatka przetarła dłońmi zaspane oczy i przeciągnęła się. Jęknęła gdy poczuła ból w niektórych częściach ciała i otworzyła oczy. Spodziewała się, że porazi ją jasne światło, ale nic takiego się nie stało. W pomieszczeniu w którym się znajdowała panował przyjemny półmrok. Była noc, lub późny wieczór, ale która godzina dokładnie, tego już Hermiona nie wiedziała.
    Podniosła się, uważając by nie naruszać poobijanych miejsc i dopiero gdy usiadła wygodnie rozejrzała się wokoło. Jak wielkie było jej zaskoczenie gdy zobaczyła chłopaka siedzącego na krześle obok jej łóżka, to wiedziała tylko ona. Blondyn miał obandażowaną głowę i opatrunki na całym ciele, w tym również na policzku. Ręce założył na piersi i uważnie wpatrywał się w ciemne oczy Hermiony.
- Malfoy. - szepnęła niepewnie.
- Granger. - odparł również szeptem, ale o wiele pewniej od dziewczyny.
Szatynka zmarszczyła brwi i również splotła ręce na klatce piersiowej.
- Czemu nie śpisz? - spytała podejrzliwie, na co ślizgon uśmiechnął się pod nosem.
- O to samo mógłbym zapytać ciebie.
Zmierzyła go chłodnym spojrzeniem, no co jego złośliwy uśmiech powiększył się.
- Dopiero wstałam.
- Może ja też?
- Nie wydaje mi się. Nie wyglądasz na zaspanego.
Chłopak wstał i przybliżył swoją twarz niebezpiecznie blisko jej twarzy.
- Jestem dobrym aktorem. - syknął i tak szybko jak się do niej przysunął, tak samo szybko się odsunął. Położył się na łóżku po jej prawej stronie, przykrył się kołdrą i natychmiast zasnął. A może tylko udawał, że śpi, skoro jest takim rzekomo "dobrym aktorem"?
  Jednak nie była to jedyna sprawa która zaprzątała myśli Granger. Siedziała jak osłupiała i wpatrywała się przed siebie niewidzącym wzrokiem. Wiedziała, że gdzieś już widziała to błękitno-stalowe spojrzenie, ale za nic nie mogła sobie przypomnieć gdzie.




      Hermiona, Harry i Draco byli w Skrzydle Szpitalnym już trzeci dzień. Dziewczyna była bardzo zdenerwowana na Dracona, bo nadal nie doszła do tego, gdzie widziała kolor jego oczu. Harry starał się spędzać z nią jak najwięcej czasu. Zazwyczaj rysowali, czytali lub uczyli się. Kiedyś narzekałby na to, ile musieli siedzieć nad książkami, ale odkąd nadrobił wszystkie zaległości, nauka przychodziła mu niespodziewanie łatwo. Poza tym, cieszył się, że jego przyjaciółka jest ostatnio taka małomówna. Żadne z nich nie poruszało tematu Rona, odkąd McGonagall oświadczyła im, że w skutek ciężkich obrażeń fizycznych i psychicznych został przeniesiony do św. Munga.
    Wybraniec głowił się bardzo nad tym, o co wicedyrektorce chodziło gdy mówiła o obrażeniach psychicznych, ale widząc jak bardzo przybita jest ostatnio Hermiona, postanowił nie rozmawiać z nią o tym.
   W czwarty dzień w odwiedziny do Dracona przyszli jego przyjaciele.
Blaise Zabini, Daphne Greengrass, Pansy Parkinson i Theodore Nott wbiegli do szkolnego szpitala tak, jakby ktoś chwilę temu oświadczył im, że rozdają tam galeony za darmo. Pierwsza wymieniona wyżej trójka rzuciła się na młodego Malfoya, miażdżąc go w niedźwiedzim uścisku. Theo oparł się łokciami o ramę łóżka i rzucił tej wielkiej plątaninie ciał rozbawione spojrzenie. Draco wyraźnie próbował wyrwać się z uścisku przyjaciół jednak szatyn nie zamierzał mu w tym pomagać.
   Tymczasem Parkinson i Greengrass trajkotały jedna przez drugą, jak to tęskniły za blondynem i jak bardzo się o niego martwiły. Zabini, który zawsze musiał wtrącić swoje trzy sykle, zaczął naśladować głos Pansy i powtarzać w kółko "Draconku, Dracusiu". Oburzona Parkinson trzepnęła bruneta w tył głowy, a on stracił równowagę i z łoskotem spadł z łóżka ciągnąc za sobą zaskoczoną Daphne, która wylądowała na nim. Blaise jęknął, jednak gdy zobaczył leżącą na nim dziewczynę uśmiechnął się szeroko.
- No no, Daphne. Wiedziałem, że to się kiedyś tak skończy, ale nawet nie śniłem o tym, że aż tak szybko. - mruknął, jednak na tyle głośno, że usłyszeli to wszyscy zebrani. Zabini uśmiechnął się jeszcze szerzej. Pewnym ruchem wstał ciągnąc za sobą blondynkę. Gdy zobaczył czerwone policzki ślizgonki przytulił ją do siebie w kolejnym niedźwiedzim uścisku i zaczął rechotać tak jak to tylko on potrafi. Słysząc zaraźliwy śmiech Zabiniego, pozostała czwórka też zaczęła się śmiać. Narobili takiego hałasu, że pani Pomfrey, która wyrosła przed nimi jak spod ziemi kazała im się natychmiast wynosić.
   Ślizgoni nie zamierzali się jednak poddać. Gdy pielęgniarka zniknęła w swoim gabinecie mówiąc, że za trzy minuty wróci i ma ich nie być, wszyscy uśmiechnęli się złośliwie. Theo schował się za złożonym parawanem, Draco natychmiast zrzucił z siebie kołdrę i przykrył nią Pansy, która skuliła się w miejscu gdzie blondyn powinien mieć nogi. Blaise pociągnął za sobą Daphne i wskoczył z nią pod łóżko zaskoczonej Hermiony. Dziewczyna wychyliła głowę tak żeby zajrzeć do kryjówki dwójki ślizgonów. Nie zwróciła najmniejszej uwagi na to, że właśnie zamiata swoimi długimi włosami nienajczystszą, szpitalną podłogę. Spojrzała w brązowe oczy Blaise'a i zmarszczyła brwi.
- Wynocha Zabini! - syknęła, nie zawracając sobie głowy uprzejmościami.
Chłopak złożył ręce jak do modlitwy i zrobił minę niewiniątka.
- Błagam cię Granger, nie wydaj nas to zrobię co tylko będziesz chciała.
Hermiona nie odpowiedziała od razu, udając, że zastanawia się nad propozycją. Dopiero gdy usłyszała kroki, uśmiechnęła się chytrze do coraz bardziej zaniepokojonego mulata.
- Stoi. - mruknęła i szybko podniosła się do normalnej pozycji. Moment później obok łóżek jej i Dracona pojawiła się Poppy. Nie widząc nikogo, kto nie powinien tu być, przeniosła wzrok na Hermionę.
- Panno Granger! A co pani taka czerwona? - spytała zdziwiona.
Szatynka dotknęła swojego policzka. Faktycznie, poczuła ciepło.
Ah, no tak! Gdy tak zwisała do góry nogami, krew musiała dopłynąć jej do głowy!
- To nic takiego, proszę pani. Po prostu strasznie tu duszno.
    Hermiona zgarnęła swoje długie włosy na prawe ramię i zaczęła wachlować się ręką. Poppy popatrzyła na nią jak na wariatkę, bo w pomieszczeniu panowała temperatura pokojowa, ale uchyliła jedno z wielkich okien.
- Proszę mnie zawołać, gdyby nadal było pani duszno. - mruknęła Pomfrey, jednak nie odeszła, najwyraźniej czekając na odpowiedź. Gdy Hermiona energicznie pokiwała głową, pielęgniarka przeniosła wzrok na Malfoya. - A po pana przyjdę wieczorem na zmianę opatrunków, panie Malfoy.
     Gdy tylko drzwi zamknęły się za starszą kobietą, Nott szybko odsunął od siebie parawan, Pansy rzuciła w Draco kołdrą i zaczęła gwałtownie łapać powietrze. Daphne wyszła spod łóżka Hermiony i uśmiechnęła się do niej delikatnie, na co gryfonka odpowiedziała tym samym. No a Zabini, jak to Zabini, nie przeżyłby, gdyby czegoś nie odwalił. Chciał efektownie wyskoczyć ze swojej kryjówki, ale uderzył głową w łóżko i znów wylądował na podłodze. Wszyscy, nie wykluczając Granger parsknęli cichym śmiechem, nie chcąc znów niepotrzebnie zwracać na siebie uwagi. Blaise naburmuszył się i rozwalił się na łóżku Dracona, obejmując przyjaciela ramieniem.
- To co Smoczku, kiedy wyjdziesz na wolność? - zaśmiał się Blaise, najwyraźniej zapominając o tym, że się obraził. Draco pośpiesznie zrzucił z siebie rękę przyjaciela, przypominając sobie Granger pytającą go czy jest gejem. Jego reputacja była już wystarczająco zszargana.
- Diable, to jest szpital, nie więzienie. - Malfoy obdarował przyjaciela spojrzeniem pełnym politowania, jednak nawet to nie zraziło wesołego ślizgona. - Chyba jutro, ale jeszcze nie wiem. - dodał wiedząc, że mulat nie odpuści dopóki się nie dowie.
Spojrzał na resztę swoich przyjaciół. Stali wokoło jego łóżka, patrząc na niego i Blaise'a wyczekująco. Widać było, że chcieli usiąść, ale uniemożliwiał im to Zabini, rozwalony na większości łóżka blondyna. Nawet sam Draco siedział na krawędzi, choć to było przecież jego posłanie.
   Hermiona sama się sobie dziwiąc, przykryła się szczelniej kołdrą, usiadła i patrząc w kierunku ślizgonek poklepała miejsce obok siebie. Uradowane dziewczyny szybko usiadły obok niej posyłając triumfalne spojrzenia w kierunku Theodore'a. Jedna po drugiej podały Granger ręce, przedstawiając się i uśmiechając się do niej. Gryfonka była bardzo zdziwiona ich zachowaniem, bo była nieomal pewna, że wyśmieją jej propozycję. Nie znała ich z tej strony.
    Ale czy ona w ogóle je znała?
Owszem, ale tylko z opowiadań innych. Do tej pory oceniała je przez pryzmat domu w którym były. Może tak naprawdę nie były aż takie złe za jakie je miała?
    Z rozmyślenia wyrwał ją jakiś dziwny dźwięk. Gdy odwróciła głowę, zobaczyła Theodore'a ciągnącego za sobą krzesło. Draco podobnie jak Hermiona posłali mu rozzłoszczone spojrzenia. Theo zatrzymał się zaskoczony, ale było już za późno żeby go ostrzec. Gdy zobaczył biegnącą w ich stronę pielęgniarkę, zrobił zrezygnowaną minę, powiedział bezgłośnie "przepraszam" i uderzył się w czoło z otwartej dłoni.
- Chyba miało was tu nie być! - krzyknęła wściekła kobieta. Harry, który do tej pory smacznie sobie spał w łóżku po lewej stronie od łóżka Hermiony, spadł z łoskotem na podłogę. Malfoy wybuchnął śmiechem za co zarobił kolejne wściekłe spojrzenie Poppy. Zabini, który dalej leżał na większości łóżka Dracona, posłał pielęgniarce zabójczy uśmiech.
- Wydaje mi się, że to jednak pani robi więcej hałasu niż my. - powiedział, a jego uśmiech powiększył się, mimo iż Hermiona miała wrażenie, że usta bruneta zaraz eksplodują. Chyba powoli zaczynała go lubić.
- WYNOCHA ZABINI! - wrzasnęła Pomfrey. Blaise podniósł ręce w geście poddania i ku zaskoczeniu Hermiony (bo inni widocznie byli już przyzwyczajeni) krzyknął coś w rodzaju "będę tęsknić Dracusiu!" ponownie naśladując głos Pansy, następnie cmoknął Malfoya w policzek, porwał na ręce zaskoczoną Daphne i w podskokach wybiegł ze Skrzydła Szpitalnego, uciekając przed rozbawioną Parkinson. Jednak zanim dziewczyna wybiegła, przesłała do Dracona całusa w powietrzu, pomachała do Hermiony i sprintem ruszyła za swoim wesołkowatym przyjacielem. Nott uścisnął rękę blondyna, skinął głową w stronę Granger, włożył ręce do kieszeni i posyłając pielęgniarce rozbawione spojrzenie, spokojnie wyszedł z sali szpitalnej.
    Pomfrey westchnęła pod nosem i zaciskając dłonie w pięści wróciła do swojego gabinetu.
Harry przysiadł się do Hermiony, w miejsce na którym przed chwilą siedziały dwie ślizgonki. Nadal rozmasowywał czoło, w które najwyraźniej uderzył się gdy spadł z łóżka.
- Wyjaśni mi ktoś co to miało być?
    Hermiona spojrzała na Dracona i o dziwo oboje w tym samym czasie parsknęli śmiechem.
Blaise bardzo poprawił im humor.





   Następnego dnia, tak jak przepowiedział Draco, cała trójka mogła już opuścić Skrzydło Szpitalne. Wychodząc, pożegnali się mówiąc do siebie jedynie "pa", ale i tak było to dużo, biorąc pod uwagę, że przez cztery poprzednie lata próbowali się nawzajem pozabijać
    Harry i Hermiona ruszyli w stronę wieży Gryffindoru, żeby zaplanować pierwsze zebranie "Gwardii Dumbledore'a" która miała na celu nauczyć wszystkich chętnych tego, czego Dolores Umbridge nie chciała przekazać im na lekcjach Obrony Przed Czarną Magią.
     Draco poszedł do lochów, gdzie mieścił się Salon Wspólny Slytherinu. Po drodze rozmyślał nad tym co działo się ostatnio w jego życiu. Uratował Granger, przyjaciółkę Głu... przyjaciółkę Pottera, w dodatku zrobił to aż dwa razy! Czy żałował?
     Nie. Nie da się żałować tego, że ocaliło się kogoś od śmierci. Nawet szlamy Granger...
Nie Draco! Stop! Przecież wiesz doskonale, że nie ma czegoś takiego jak szlamowata krew! Ona jest człowiekiem tak samo jak ty i reszta ślizgonów!
      Malfoy uśmiechnął się pod nosem. Jego podświadomość miała rację, nie oznaczało to jednak, że będzie traktował Granger lepiej niż do tej pory.
Już dawno traktujesz ją lepiej idioto!
Zamknij się!






       Draco tak się zamyślił, że nawet nie zauważył biegnącej prosto na niego dziewczyny. Rzuciła się na niego całym ciałem, przez co pogrążony w swoich myślach chłopak prawie się wywrócił. Odruchowo złapał ją w talii, myśląc, że jest to któraś z jego przyjaciółek. Niestety wcale tak nie było. Na jego szyi uwiesił się nikt inny jak siostra Daph, Astoria Greengrass.
   Widząc kogo ma przed sobą, szybko zdjął ręce dziewczyny ze swojej szyi.
- Draco! Merlinie, jak ja się o ciebie martwiłam! Wszystko dobrze? Ta szlama Granger coś ci zrobiła?
Brunetka pewnie gadałaby dalej, jednak widząc mrożące krew w żyłach spojrzenie blondyna, zamknęła usta.
- To nie jest żadna szlama. To taki sam człowiek jak ty i ja. - oświadczył spokojnie Draco, nadal miażdżąc ślizgonkę wzrokiem. Sam się sobie dziwił. Draco Malfoy Obrońca Szlam?
Astoria słysząc jego słowa zachłysnęła się powietrzem.
- Draco ona ci jednak coś zrobiła! Podała ci jakiś eliksir czy coś?! - Starsza z sióstr Greengrass natychmiast przyłożyła rękę do czoła blondyna.
- Zabieraj łapsko. - wycedził Malfoy przez zaciśnięte zęby. Ta dziewczyna coraz bardziej go denerwowała. Często się zastanawiał jak taka wywłoka może być w jakikolwiek sposób spokrewniona z jego uroczą przyjaciółką Daphne.
   Szybkim krokiem ruszył przed siebie nie zaszczycając towarzyszki ani jednym spojrzeniem.
- Ależ Draco, przecież ja się o ciebie martwię!
Dracon zacisnął zęby tak mocno, że zdziwił się, że jeszcze nie starł ich w pył.
- Martw się raczej o Crabe'a! - warknął, wymyślając kłamstwo na poczekaniu. - Powiedział mi ostatnio, że się w tobie zakochał.
   Przez chwilę nie słyszał nic, ale jego spokój nie trwał długo, ponieważ już po chwili Astoria podbiegła do niego, wpatrując się w niego uważnie.
- Ojejku! Naprawdę?
Malfoy posłał jej pełne politowania spojrzenie. Była aż tak zdesperowana?
- Tak.
  Gdy starsza siostra Greengrass odbiegła w tylko sobie znanym kierunku, Draco odetchnął. Udało mu się ją na jakiś czas spławić. Miał ochotę sam sobie przybić piątkę.
  Przyspieszył kroku, bo kto wie, co jeszcze mogło mu się napatoczyć i już po chwili stanął pod pokojem wspólnym Slytherinu. Mruknął cicho "Czysta Krew", a obraz z wizerunkiem Salazara Slytherina odskoczył na bok. Gdy tylko blondyn przekroczył próg, wszyscy zamilkli. Coś było nie na miejscu.
- Patrzcie, Draco już jest! - krzyknęła jakaś brunetka z trzeciego lub czwartego roku.
Zanim jednak Malfoy zdążył zapytać o co chodzi, cały Pokój Wspólny zawrzał od braw. Posłał wszystkim zdziwione spojrzenie, ale nikt nie raczył wyjaśnić mu co się dzieje. Rozejrzał się w poszukiwaniu swoich przyjaciół, ale zamiast któregokolwiek z nich, dostrzegł zbliżającego się w jego stronę Goyle'a.
- Gratulacje stary! - Krzyknął Gregory. Malfoy zapragnął zabić go wzrokiem, za nazwanie go "starym". Goyle jednak nie przejął się dziwnym wyrazem twarzy Dracona. - Nieźle załatwiłeś tę szlamę!
   Brunet chyba chciał uściskać Malfoya, ale w ostatniej chwili zrezygnował.
- To nie byłem ja! - krzyknął już nieźle zirytowany blondyn. Zaczął przedzierać się przez tłum, ale ktoś, komu najwyraźniej życie nie było miłe, wpadł na pomysł podniesienia chłopaka w górę. Po chwili inni przyłączyli się do pomysłu i wściekły Draco zaczął dryfować na fali rąk ślizgonów.
    Czuł, że zaraz ich wszystkich wymorduje!
Dlaczego nie cieszył się z tego co się działo? Nie wiedział czemu. Dawny Malfoy byłby zachwycony, gdyby ludzie tak go wielbili. Ostatnio jednak poglądy Dracona diametralnie się zmieniły. Wyciągnął więc różdżkę z tylnej kieszeni spodni i wyłączył głośną muzykę, którą nie wiadomo kto i kiedy włączył.
- POWIEDZIAŁEM, ŻE TO NIE JA ZMASAKROWAŁEM GRANGER WIĘC PUŚĆIE MNIE W TEJ CHWILI CHOLERNE NIEDOROZWOJE UMYSŁOWE! - wydarł się najgłośniej jak potrafił. Osoby które jeszcze przed chwilą go trzymały, teraz odsunęły się przestraszone. Draco spadł na podłogę, plując sobie w brodę, że lepiej nie sprecyzował polecenia. Wściekły ruszył do swojej sypialni, posyłając mściwe spojrzenie każdemu kto chociażby mrugnął nie tak jak blondynowi się podobało. Był naprawdę wkurzony i czuł, że jeszcze chwila a posypałyby się Avady.
   Niczym burza wpadł do dormitorium które dzielił z Blaisem i Theodorem. Miał nadzieję, że nikogo nie będzie w środku, więc wściekł się jeszcze bardziej, widząc całą czwórkę swoich przyjaciół.
Zab i Theo siedzieli na łóżku Notta, Daph leżała na podłodze, opierając stopy o bok łóżka Draco, na którym po turecku siedziała Pans. Gdy Malfoy zatrzasnął za sobą drzwi tak, że prawie wypadły z zawiasów, cała czwórka podskoczyła.
   Blondyn rzucił się na łóżko z taką siłą, że biedna Pansy która jeszcze przed chwilą na nim siedziała, wylądowała na leżącej na podłodze Daph. Greengrass zrzuciła z siebie przyjaciółkę, która po chwili położyła się w takiej samej pozycji co blondynka.
- Mówiłam, że lepiej wybić im ten pomysł z łbów. - mruknęła spokojnie Daphne.
Nadal wściekły Malfoy, uniósł się na łokciach i posłał dziewczynie swoje słynne już, mrożące krew w żyłach spojrzenie. Dziewczyna jednak nic sobie z tego nie zrobiła, bo chwilę wcześniej przymknęła powieki i najzwyczajniej w świecie nie widziała teraz wściekłej miny blondyna.
- To czemu do cholery tego nie zrobiliście?! - warknął Draco, patrząc na resztę swoich przyjaciół.
Theo postanowił ratować im życie.
- Może dlatego, że te głąby mają iloczyn inteligencji zamiast ilorazu? - prychnął, choć zamierzał powiedzieć to zdanie spokojnie. Zaczął uważnie obserwować minę Malfoya.
   Draco, ku zdziwieniu (i uldze) pozostałych westchnął i opadł na poduszkę.
- No wiem. - mruknął, ale poduszka przytłumiła jego głos, więc nie wiedział czy reszta go usłyszała.
Pansy podniosła się i niepewnie usiadła obok leżącego ślizgona. Położyła mu rękę na plecach i poczuła, że powoli się uspokaja.
- Nie przejmuj się nimi Draco. - powiedziała po chwili.
Chłopak natychmiast zerwał się z łóżka. On, Draco Malfoy miałby się przejmować jakimś plebsem? Z pewnością tak nie będzie.
   Nie zwracając uwagi na zdziwione, a zarazem zawiedzione spojrzenie Pansy, chwycił ręcznik, bokserki oraz dresy, które służyły mu za piżamę i zniknął za drzwiami łazienki.
- Wariat. - prychnął Blaise uśmiechając się szeroko. Po chwili podszedł do swojego łóżka tanecznym krokiem (przez który jego przyjaciele zaczęli poważnie zastanawiać się nad tym, kto tu jest wariatem) i wyciągnął spod niego dwie butelki Ognistej Whisky. - Pijeeeeemy!






***
Hej kochani! Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Jest najdłuższy jak do tej pory, ma prawie pełne osiem stron.
Uprzedzam także, że wątek Rona zejdzie teraz na drugi plan. Oczywiście wrócimy jeszcze do tej sprawy :)
Jak podobają wam się wykreowani przeze mnie ślizgoni? Nie są kanoniczni, ale błagam nie wypominajcie mi znowu, że nie trzymam się kanonu, bo ja dobrze o tym wiem. To moje opowiadanie i podoba mi się tak jak piszę ;).


Nowy rozdział pojawi się dopiero za jakieś dwa tygodnie, ponieważ jutro rano wyjeżdżam na obóz.
    Clarence


PS szukam bety!

15 komentarzy:

  1. Hej kochana ;)
    W tym rozdziale Draco bardziej przypominał siebie xD Był tym wrednym, opryskliwym chamem, jak w kanonie (no, może poza paroma sytuacjami).
    Mi się tacy Ślizgoni podobają. Nie wiemy, jak zachowywali się wobec przyjaciół, więc tutaj masz pole do popisu.
    Wklej to do CSS:
    .post-body {
    text-indent:20px;
    font-size: 110%;
    line-height: 1.4;
    position: relative;
    }
    Na akapity ;)
    Mam nadzieje, że jak się już spakujesz na obóz, to zajrzysz do mnie na ten 2 rozdział, jak obiecałaś. xD
    Trzymaj się i miłego wypoczynku,
    Storm ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Błędów jako takich nie robisz, tylko kilka przecinków mi brakowało :)

    Masz bardzo fajne pomysły. Oczywiście Ślizgoni w takiej wersji są oryginalni, ale nie jest to minusem. Bardzo mi się podobają ich charakterki, a jeszcze bardziej ich zachowanie w Skrzydle Szpitalnym ;>

    Pozdrawiam,
    desagra

    OdpowiedzUsuń
  3. Najbardziej podobał mi się fragment w Skrzydle Szpitalnym, Zabini jest geniuszem! Kocham to jego poczucie humoru <3 Najlepsze było: "będę tęsknić Dracusiu!" XD
    Nie przeszkadzają mi tacy 'mili' Ślizgoni, gdyż w kilka fikach byli podobni, więc kompletnie mnie to przeszkadza (nawet podoba...). Miła odmiana od "bad boyów Ślizgonów". Chociaż... W obu wersjach są fajni :D
    Przeczuwam, że z upływem czasu Draco będzie zbliżał się do Gryfonów (mogę się mylić). Proszę cię - nie rób tego za szybko, proszę! Lubię czytać fiki, gdzie Malfoy jest ironiczny wobec Gryfonów, mimo, że jestem jedną z nich <3
    No i szkoda, że nie opisałaś więcej krzywd wobec Rona. Obudziłaś we mnie mordercze zapędy, kocham, kiedy dostaje w twarz raz, bądź dwa (ewentualnie trzydzieści). Nie powinien trafić do Munga, a na cmentarz - taka mała sugestia ;)
    Szkoda, że kolejny rozdział tak późno :c Cóż, jednak ufam, że warto będzie czekać c:
    Weny życzę!
    Feltson
    accio-love-dramione.blogspot.com - zapraszam na 4 rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wchodzę sobie dzisiaj na internet i tak przeglądam i przeglądam i patrzę jakiś blog Dramione. No to czytam i co? Bardzo, ale to bardzo mi się podoba! :)
    Cudowne opowiadanie! :)
    Świetnie przedstawiona relacja między Harrym i Hermioną :) Może małe Harrmione? :D
    Podoba mi się Draco w Twoim opowiadaniu. Mam nadzieję, że do pełnego Dramione nie dojdzie tak szybko.
    Tacy ślizgoni mi się akurat podobają, choć mogliby być trochę wredniejsi. To znaczy nie Draco, bo on jest cudnie przedstawiony! :)
    Błędów żadnych nie wyłapałam. Masz bardzo fajny i przyjemny styl pisania. Pochłonęłam wszystko w mig :)
    Najbardziej z tego rozdziału podobał mi się pojedynek i akcja ratunkowa Hermiony.
    Mogę tylko napisać jeszcze, że czekam na więcej, pozdrawiam i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałabym alby blaise latał po szkole i spiewał "kocham Gryffonów, kocham Gryffonów" na rozkaz Herm xD Ale to mohe marzenia ;>

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj znowu,
    Zaczynając od początku (chyba): ^^
    Harry jest taki biedny. Na pewno jego życie wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby Voldemort nie zabił (moich kochanych) Lily i Jamesa.
    Spodobało mi się to, jak Draco rzucił się, kiedy usłyszał krzyk Hermiony. To było takie słodkie ♡♡♡
    Ron znowu ją zaatakował? Jejku, dobrze, że Harry i Malfoy się tam znaleźli i jej pomogli. Ale i tak wszyscy wylądowali w skrzydle szpitalnym.
    Draco wpatrujący się w Hermionę ♡.♡
    A potem Zabini i reszta. Rzeczywiście, trochę niekanoniczne zachowanie wobec Hermiony, bo ta w końcu jest mugolaczką, a oni traktują ją jak równą sobie, ale podoba mi się to. Fajnie przedstawiłaś charaktery Zabiniego, Pansy, Daphne i Theodore'a. I ta Astoria! Naprawdę się ucieszyła, że Crabbe się w niej zakochał?
    Ślizgoni urządzili coś w rodzaju imprezy na cześć Malfoy'a. A ten się zdenerwował. Widać, że powoli zaczyna zmieniać swoje poglądy i nastawienie. Czekam na następny rozdział i życzę miłych wakacji :*
    Optimist

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedny Harry! Dobrze, że się nie rozpłakał i że Snape go nie widział. Draco jest trochę denerwujący jak dla mnie, ale
    może "wyrośnie". Boże! Ludzie, czy wy wszyscy musicie robić z Rona tego "złego"? Przecież to on jest "sercem" całej
    wielkiej trójcy! No cholera jasna!
    "Malfoy, czy ty jesteś gejem?" - HAHAHAHAHAH!!!!!
    "Wybraniec i Łasic posyłali w swoją stronę najróżniejsze z zaklęć, a gdyby ktoś szedł właśnie korytarzem
    obok, mógłby przez te wszystkie światła pomyśleć że jest tu niezła dyskoteka." - Chcę na tą dyskotekę XD
    Jako, że moim ulubionym z trójcy jest Harry, napiszę, że wrzeszczeć mam ochotę: DAWAJ, POTTTTIIIIIIIIII!!!!!!!!
    Ale to nie zmienia faktu, że to wkurwiające, no odbrobinkę jednak, że większość robi w Dramione złego z Rona.
    Bolesne, bolesne.
    Blaise mnie rozwala, naprawdę... Uwielbiam go XD
    Pansy i Daphne za szybko się pogodziły z Hermioną - trochę to pędzi.
    Hahah! Biedny Harry! Się potłukł :D
    "Nie Draco! Stop! Przecież wiesz doskonale, że nie ma czegoś takiego jak szlamowata krew!
    Ona jest człowiekiem tak samo jak ty i reszta ślizgonów!" - Pędzi, pędzi...
    No nieźle Malfoy sobie nagrabił... Niedorozwoje umysłowe?! XDDD


    http://harrmionehariet.blogspot.com/ - zapraszam do mnie w wolnej chwili ccccc;;;


    Weny!
    Hariet

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zakochałam się w tej chistorii. Powodzenia 💚

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajne rozdziały, czekam na więcej! :)

    http://dom-wariatek-hogwart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział jest ciekawy i interesujący. Jak cały twój blog zresztą. Mogła bym się rozpisac co uwarzam o każdym zawartym w nim wątku jednakże uwarzam że zwykłe krótkie "Cudnie" Odpowie samo za siebie.Napewno będe często zagłądała na twój blog. No nic , Życzę weny i pozdrawiam
    ~Rachel

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo trudno mnie zaciekawić jakimś opowiadaniem.Tobie się to udało ^^.Weny życzę :d

    OdpowiedzUsuń
  13. Super blog! Czekam na kolejny rozdział!
    V.

    OdpowiedzUsuń